Wiersze poświęcone historii życia Epsteina

Объем: 21 бумажных стр.

Формат: epub, fb2, pdfRead, mobi

Подробнее

Wiersze napisałam po obejrzeniu programu

kulturze „Wysokie C” w Telewizji Polsat News

Nazywam się Epstein

Nazywam się Epstein. Mam 40 lat.

Kiedy maluję pejzaż
dzikich kultur
Europy
tworzę scenerię odległą
z obrazów pamięci kontynentu pierwotnego, kolebki, które przeistoczone
w umyśle, jaki śni
przybierają postać
obdartą z intymności
myśli
świata mi współczesnego. Postacie namalowane przeze mnie
w źrenicy oka
zdradzają kod
samotności, wyobcowania, upojenia chwilą, która zmartwychwstaje w uśmiechu innego
człowieka. Nazywam się Epstein, jestem Żydem. Podróżuję w wagonie bydlęcym, ku zagładzie kultury
tak dalekiej, że aż bliskiej. Nazywam się Epstein, staje się numerem. Nie mam talentu. Nie nazywam się Epstein, jestem numerem. Podróżujemy razem, poza horyzont czasu, snu i sztuki. Podróż trwa. Poza imieniem, talentem, zagładą, przerażaniem. Podróż przez kulturę. Podróż przez świat ludzki, gdzie trwa odwieczna wojna. Więc podróż trwa. Nazywam się Epstein. Tak, jestem poetą, to znaczy Żydem.


* * *

Kiedy umiera Epstein
niebo jak niebo
goreje szarością
lub bielą. Nic się nie dzieje, kiedy umiera Epstein. Niebo jeśli rozrywa się na pół
to tylko dlatego, że niebo jest
rozdarte
na pół. Jeśli niebo jest krwawe, kiedy Epstein umiera
to dlatego, że chce połknąć słońce, zabłysnąć nad szarym światem
tęczą. Kiedy umiera Epstein
świat jest cichy wokół
mimo trwającej wojny. Wagon kołysze się na wszystkie strony
nucąc smutną pieśń. Tylko wagon
kołysze się
nucąc smutną pieśń
jakby nie chciał jechać na przód. Jak bezradny liść
opadający na ziemię
i potrącany dłonią wiatru
świszczy z nim jeden martwy rytm. Jak martwy
potrącony
ciężką łapą czasu
świszczy
oddychając, skulił się jak pięść dłoni
do zimnej podłogi. Kiedy Epstein umiera…
Przytuladrgające jak kolorowy motyl serce
do wirującej jak struna wprawiona w obrót ziemi
zimnej podłogi
korytarza
domu
świata.

Horyzont doświadczeń

     Epstein zasypia. Śni o obozie. Egzotyczne obrazy. Maluje je od razu. Obóz jest taką abstrakcją jak sen. Twarze podłużne, szare. Jak Epstein zobaczył obóz… Ugryzł się w wargę. Wyrwany światu i wtłoczony do wagonu
w drodze
po horyzont…
Epstein śni o powrocie, ale obrazy mają już mniej koloru, usztywnione w jednej pozie umierającego, przesiąknięte są barwami strachu, który nie mija. Myśl własna
klatką
wspomnień
otoczoną jak drut kolczasty. Gdzie by się nie szło — będzie bolało.


* * *

Kiedy umiera Epstein

trzeba mówić poetyką obrazów,

bo głośniej słyszą

i krzyczą

niż słowa.


Trzeba krzyczeć

obrazem

ciszą

brakiem.


Trzeba się smucić i martwić,

bo w wojnach giną ludzie.

Jakie to głupie,

trzeba się smucić

giną ludzie

wojna.


Jakie to głupie

być jak tęsknota

nierozumianym

niechcianym

przeszkadzającym

do likwidacji

osotatniej akcji

na stos

książki na stos

ludzie na stos

Mądrość na stos…

Czyli wszystko

co do życia się nie przyda.

Jak to głupio brzmi

wojna.

Wojna się nie przyda.

Dożycia.

Transportu.

Ludzkości.

Cywilizacji.

Bomby atomowej.


Fot. Katarzyna Lisowska

Бесплатный фрагмент закончился.

Купите книгу, чтобы продолжить чтение.